Szlak Latarni Morskich – Dzień 7
Po tygodniu pracy wreszcie nadszedł weekend. Dwa dni w których mogę skupić się na wypoczynku i rodzinie. Zanim jednak będziemy mogli oddać się zupełnie nadmorskiej aurze, trzeba naprawić rower młodego.
Czytaj dalejPo tygodniu pracy wreszcie nadszedł weekend. Dwa dni w których mogę skupić się na wypoczynku i rodzinie. Zanim jednak będziemy mogli oddać się zupełnie nadmorskiej aurze, trzeba naprawić rower młodego.
Czytaj dalejJak do tej pory jeden jedyny dzień, który zaczął się mniej więcej tak, jak go zaplanowałem. Wstałem rano, śniadanie, zęby i na rower. I tak to powinno wyglądać, w końcu celem pobocznym naszej wyprawy było sprawdzenie trasy R10, przynajmniej tam, gdzie uda mi się dojechać.
Czytaj dalejLata temu, kiedy mieszkałem w naszej stolicy z równowagi potrafił mnie wyprowadzić nawet kamyk na poboczu drogi, mimo, że jechałem jej środkiem. Obecnie, cytując klasyka – „jestem drzewem” i mimo iż latarnie nie otworzyły się w zapowiadanym wcześniej dniu, młody rozwalił rower a ja opuściłem kemping bez uzupełniania wody – nadal pozostaję niewzruszony niczym Dąb Bartek.
Czytaj dalejDzień otwarcia latarni morskich po pandemii. Poprzednie dni były tylko przedsmakiem, próbą. Dziś wstajemy i wraz ze słońcem rozpoczynamy naszą przygodę! A po poprzednich dniach, dziś musi być pięknie! Dziś wszystko musi się udać!
Czytaj dalejUdało się! Tym razem dzień zacząłem od… cichego wyjścia z auta. Wszystko miałem gotowe! Bez fanfarów sejfu, bez szukania kawy, komputera, ubrań. Wszystko przygotowałem dzień wcześniej. W ferworze przygotowań dnia poprzedniego udało się nawet zebrać wszystko aby wybrać się wreszcie na trening rowerowy.
Czytaj dalejSzczerze powiedziawszy, to już w chwili tworzenia wpisu z dnia pierwszego zastanawiałem się co napisze dnia drugiego. Założyłem, że przez kilka kolejnych dni nie będzie działo się nic szczególnego, ot praca, namiot, kamper, rower, rodzina, plaża… Przecież to będzie zwykły dzień jak co dzień – tylko nie w domu… Oj jak ja się bardzo myliłem…
Czytaj dalejStało się! Ruszyliśmy w podróż… Dla nas podróż życia… Zostawiliśmy wszystko za nami, spakowaliśmy tyle ile się zmieściło i ruszyliśmy… Planowania tyle co kot napłakał, zresztą sami widzieliście w poprzednim wpisie, wiemy że jest nas czworo i pies, są z nami rowery, ja pracuję zdalnie i do odwiedzenia mamy 13 latarni morskich. A jak to wygląda w praniu?
Czytaj dalejTo straszne co zrobiły ze mną ostatnie miesiące. W okresie pandemii cały świat wywrócił się do góry nogami. Prywatnie wszystko zaczęło się walić, w pracy jak lawina – milion tematów. Ale udało nam się przeżyć, z jednym tylko następstwem… Nie jedziemy na Green Velo Tour. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Czytaj dalej