Fata kupuj! Mówili!

Była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Moja przygoda z Fat Bike zaczęła się w roku 2017, kiedy po raz pierwszy miałem okazję dosiąść tłuściocha. Nasze spotkanie nie było zaplanowane, ot tak, podczas pobytu w Zakopanem poszliśmy wypożyczyć plecak nosidło dla dzieciaka. Wchodzę do wypożyczalni a moim oczom ukazał się on…
Moja żona chyba od razu wyczytała z mojego wyrazu twarzy, że ja i on musimy pójść razem w teren. Zaczęła mnie zachęcać żeby go wypożyczać.
Ostatecznie długo nie musiała mnie namawiać. Wypożyczyłem… Ojjj jaki ja byłem wtedy szczęśliwy! Jeszcze do tego zaczął padać tak puszysty śnieg, że na oczy nie widziałem a w krótką chwilę nie widziałem nawet gdzie koło jedzie.
Przez dwa lata moje myśli wracały do tego dnia, każdy kolejny rower to była walka, na co się zdecydować. Kierowało mną przeświadczenie, że Fat Bike nie może być jednym rowerem w domu, że muszę mieć rower do codziennej jazdy.
Ostatecznie jest! W domu zagościł mój własny, prywatny Fat Bike. Wybór padł na CUBE Nutrail Race grey´n´black 2018.
Pokochałem go od pierwszej jazdy. Decyzja padła właśnie na niego z uwagi na jego wagę, wyposażenie i to że był uszkodzony a co za tym idzie tańszy 🙂
Dziś mogę już spokojnie powiedzieć, że nasza relacja przypomina raczej relację dojrzałego (?!?!) faceta z raczej kapryśną nastolatką.
Wydawało by się, że Fat Bike jako maszyna do zadań specjalnych powinna być wytrzymała, odporna. Niestety, systematycznie co kilka jazd rower jedzie do serwisu. Kilka razy na naprawach gwarancyjnych, kilka uszkodzeń zrobiłem mu już sam.

Cube nie do końca moim zdaniem przemyślał bardzo niskie umieszczenie supportu oraz długość ramion korby. Ponieważ support w tłuściochach jest znacznie szerszy niż w rowerach MTB, podczas dynamicznej jazdy często uderzam korbą o kamienie, korzenie. To niestety powoduje systematycznie powstawanie luzów w okolicach korby.
Do tego słaby pomysł z prowadzeniem linki przedniej przerzutki wewnątrz ramy w połączeniu z delikatnymi plastikami maskującymi otwory w ramie sprawia, że delikatne zawadzenie linką o gałąź powoduje wyrwanie plastików i zwiększenie luzów na lince – ostatecznie nagle zostajemy bez przedniej przerzutki.
No i największy mankament modelu – hak tylnej przerzutki. Uwierzycie, że zgiął się już dwa razy na skutek wywrócenia roweru przez wiatr? Droga to nauczka, ale teraz już zawsze rower kładę na ziemi, nigdy go o nic nie opieram.
Nie mniej jest to mój ulubiony rower i wydaje mi się, że spokojnie mogę powiedzieć, że wyjeżdżam nim z garażu najczęściej. Ot taka nieodwzajemniona miłość…

2 komentarze do “Fata kupuj! Mówili!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.